środa, 8 lutego 2017

Zapraszam na Wattpada

Od mojego ostatniego posta minęły jakieś dwa lata i cóż, naprawdę zawaliłam po całej linii. Nie będę kontynuować tego fanfiction, ponieważ uważam, że nie ma to sensu. Jednak zapraszam was na mojego wattpada @lepetitgerard, na którym zaczęłam tworzyć i tłumaczyć książki o chłopakach z 5 seconds of summer. Są to w większości gejowskie bromance, chociaż trzy hetero także się trafią. Wiem, że zapewne przeczyta to niewielka grupka osób - jeżeli ktoś w ogóle - ale naprawdę chciałabym przeprosić i mam nadzieję, że nie będziecie mi mieli tego aż tak za złe.

Więc albo do zobaczenia na wattpadzie, albo żegnam się z wami na zawsze.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Wyjaśnienia

Proszę o dodanie tej informacji na wattpada + bardzo dziękuję naszej siostrze,która wstawiała rozdziały na wattpada.Dzięki niej to fanfiction zyskało większą popularność:)


Witam wszystkich po bardzo długiej przerwie:(
Wiem,że należą wam się wyjaśnienia,jednak tyle było tych wyjaśnień,że uh...
Oblałam prawie rok szkolny,w domu nie mam ciekawej sytuacji i nie długo mam a propo tego sprawę w sądzie i po prostu w tym wszystkim nie było czasu na to FF.
Wiem,że najprawdopodobniej już nikogo tu nie ma.Nie wiem czy będę to kontynuowała,jeżeli tak to pewnie za kilka miesięcy,aż wszystko się zakończy.
3? 4? Nie mam pojęcia.Jeżeli ktoś tutaj jeszcze wchodzi,to oznacza,że mam naprawdę wspaniałych czytelników.Jeżeli nie to trudno,ja wszystko zepsułam i teraz za to pokutuję.Myślę,że jak będę je kontynuować,to na wattpadzie.To fanfiction już jest na wattpadzie pod swoją nazwą.
Jeżeli ktoś to czyta,to proszę piszcie do mnie na twitterze,kiku,asku.Jeżeli oczywiście macie.Możecie pisać swoje oczekiwania co do dalszej fabuły i wszystkie inne uwagi:)

Dziękuję,pozdrawiam.

Twitter: Oh_My_Brooks
Kik: likejelly
Ask: @Karmelekkkkkkkk

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 19*

***

Ból.Mdłości.Brak poczucia wartości.Samotność.Skrucha.Cierpienie.Smutek.Naiwność,Nienawiść.Zmieszanie.Przerażenie...

Wszystkie uczucia powtórzyły się,gdy po raz trzeci dostałam siarczyste uderzenie w policzek.
Moja głowa zwisała w dół,a z ust leciała strużka krwi.Zarówno ręce jak i nogi przywiązane były do krzesła.Włosy opadały na twarz,przyciągnięte przez gorzkie łzy przykleiły się do policzków.Przez zaschnięte usta nie mogłam wymówić ani słowa.Jedyne co z nich wylatywało to szkarłatna ciecz,której chciałam się jak najszybciej pozbyć.Nienawidziłam jej smaku,widoku,zapachu.

Podniosłam spuchnięte oczy patrząc na wysoką postać przede mną.W tej ciemności jedyne co widziałam to kształt.
Po chwili obcy odszedł zamykając drzwi z hukiem.

Głęboki szloch wydał się z moich ust,a ja w tej chwili żałowałam,że kiedykolwiek dałam się namówić na ucieczkę od Harry'ego.To co mówiłam mu naszej,ostatniej nocy było prawdziwe.Ja kochałam jego,a on mnie.Nie powinnam była od niego uciekać.
W tym momencie poczułam ból przez brak mi jednej z najważniejszych dla mnie osób.Chciałabym,żeby teraz mnie przytulił,namiętnie pocałował i powiedział,że wszystko będzie dobrze.Ale tak się nie stanie.Bo ja jestem w Los Angeles,a on nadal siedzi w Londynie.Pewnie nie zdaje sobie nawet sprawy,że znowu zostałam porwana.
Boże,a gdzie dziewczyny?! Coonie siedzi pewnie w jakimś kącie cholernie,przerażona,a Katy jak to Katy walczy o wolność czym się tylko da.Ta...jest dość ostrą zawodniczką.




Upłynęła godzina,może dwie,a ja nadal siedziałam w tej samej pozycji,w tym samym miejscu.

Nie wiedziałam jak długo ten ktoś zamierzał mnie tu trzymać.Krew,która ciekła z nadgarstków,policzka i ust,dawno zaschła.Moje nadgarstki i kostki w ciągu tych kilku godzin zaczynały powoli wychodzić z sznurów.Te dwie godziny jednak na coś się przydały.
Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły,a z nich wyszła wysoka postać niosąc coś w rękach.
Załkałam,gdy zobaczyłam jak podchodzi do mnie a następnie przybliża swoją twarz do mojej.
Zamknęłam oczy,spuściłam głowę i przygotowałam się na kolejne tortury.
Gdy nie nadeszły otworzyłam powoli powieki,czując jak duża dłoń podnosi mój podbródek.

Ten zapach.Znałam go,tak dobrze go znałam.Pomieszanie mięty i tytoniu było bliskie mojemu sercu.Przez chwilę pomyślałam,że mógł być to Harry,jednak przypomniałam sobie,że on mnie kocha i nigdy by mnie nie skrzywdził.Jednak coś głęboko w moim sercu,mówiło,że osoba która stoi przede mną to właśnie on.Nie wierzyłam w to.Nie mogłam.Ktoś kto jest dla mnie cholernie ważny,zrobiłby mi takie coś?!
Tak,nie wierzyłam w to i był to duży błąd.Bardzo duży błąd.
Spojrzałam na twarz sprawcy,a pierwsze co rzuciło mi się w oczy to szmaragdowe tęczówki.

Oddech uwiązał mi w gardle,a serce w jednym momencie pękło na pół.
-H-Harry?
Twarz sprawcy wykrzywiła się w podstępnym uśmiechu,a z ust wyleciał głęboki chichot.
Jego dłoń pogłaskała mnie po policzku.Potem poczułam dwa siarczyste uderzenia i osoba odsunęła się o krok.
-Nawet nie wiesz jak dużo bólu sprawia mi robienie go tobie.Wiesz,że mogłaś tego uniknąć Aniołku?

Załkałam,gdy głos okazał się należeć do Harry'ego.
A jednak,ta mała cząstka serca miała dużo racji.
-H-Harry,ale d-dlaczego...?

Chłopak ponownie do mnie podszedł i ukucnął.
-Nawet nie wiesz jak bardzo mnie zraniłaś.Nie powinnaś uciekać-uśmiechnął się podstępnie i zaczął dłonią zjeżdżać niżej i niżej-Ale jak to ludzie mówią,człowiek uczy się na błędach.
Zjechał na mój brzuch,a jego zimna dłoń wkradła się pod moją koszulkę.Jego uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy,pod czas gdy mnie skręcało w środku.

Jego zimna dłoń powędrowała pod linię piersi,a mnie w tym momencie ścisnęło w gardle.Z oczu polało się jeszcze więcej łez.
Jego prawa ręka powoli uwolniła moje stopy,a następnie nadgarstki ze sznurów,pod czas gdy lewa nadal błądziła po mojej klatce.

Złapałam w dłonie obolałe nadgarstki dokładnie je rozmasowując.Spojrzałam na Harry'ego i stanowczym ruchem wyciągnęłam jego rękę spod mojej koszulki.
Przybrał poważną minę,żeby następnie przygwoździć mnie do ściany.
Mój oddech stał się cięższy.Spojrzałam wprost w zielone oczy chłopaka,jednak natychmiast tego pożałowałam.Nie były zielone,były czarne,czarne jak smoła.
Popatrzył na mnie z pożądaniem i brutalnie wpił się w moje usta.Zabolało mnie to,że miłość w jego oczach nagle wygasła.Już nie traktował mnie jak najważniejszą rzecz na świecie,tylko jak zwykłą,pustą szmatę.
Nie odwzajemniłam "pocałunku",za co zostałam ukarana mocnym klepnięciem w tyłek.

Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i z całej siły go odepchnęłam,co mnie zdziwiło podziałało.Powolnym krokiem przeszłam w kąt i opadłam z hukiem na podłogę.Nie wiem jak i dlaczego.Może to przez moje zmęczenie? Przerażenie? Cokolwiek to było sprawiło,że moje siły opadły minimalnie.
Za nim się obejrzałam,moje powieki bezwładnie opadły,otaczając mnie w ciemności.


***

Patrzyłem jak jej bezwładne ciało leży na suchej,zimnej powierzchni piwnicy i w tym momencie poczułem jak moje serce zostaje rozdzierane kawałek po kawałku.Niesamowity w nim ból uświadomił mi,że zachowałem się jak totalny chuj i mimo,że na to nie zasługiwała,zrobiłem to.Zniszczyłem jej ciało,umysł,psychikę...
Zniszczyłem miłość mojego życia.
Dobrze wiedziałem jaka jest delikatna i jak jej kruche ciało reaguje,na każde uderzenie.
Powoli do niej podszedłem i kucnąłem obok.Na jej twarz opadały ciemne fale włosów.Westchnąłem ciężko i podniosłem swojego Aniołka.
Jej powieki zatrzepotały,na chwilę ukazując jej piękne,brązowe oczy.
-Tak bardzo cię przepraszam Jasmine.Tak bardzo cię przepraszam.
Popatrzyłem na jej ciało.
Wszędzie widniały siniaki,ciekła krew lub pojawiały się zadrapania.
Zaniosłem dziewczynę do sypialni i położyłem dziewczynę na jedwabnej pościeli i zająłem miejsce obok.
Przykryłem nas kołdrą.Splątałem razem nasze nogi i objąłem wokół talii.Wtopiłem nos w jej włosy,zaciągając się jej pięknym zapachem.
Mój mały Aniołek.
-I wish that I could wake up with amnesia...
And forget about the stupid little things...


niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 18*


POD ROZDZIAŁEM WAŻNA NOTKA DOTYCZĄCA DRUGIEJ/TRZECIEJ CZĘŚCI.PROSZĘ ŻEBY NA WATTPADA TEŻ DOTARŁA :)) !!!!!!!!!!!
________________________________________________________________________

***

3 dni później*


-Widzicie ten hotel? Musimy się tam zatrzymać.Nie mamy innego wyboru.
Powiedziałam do Coonie, która w ciągu tych kilku dni zdążyła się zmienić z Katy miejscami.Czy tylko ja jedyna z pośród nas trzech nie mam prawka? Chyba tak.
Dziewczyna kiwnęła głową i skręciła na pobocze i zaparkowała pod neonowymi światłami hotelu.
Odpięłam pasy i spowrotem założyłam buty, które w miedzy czasie zaczęły mnie uwierać. 
-Myślisz, że mamy wystarczająco pieniędzy?
Westchnęłam i machnęłam ramionami.Miałam nadzieję, że przynajmniej jeden pokój nie będzie drogi.Mogłybyśmy spać nawet w jedno osobowym.Tylko żeby coś było.
Weszłyśmy wolnym krokiem do hotelu i skierowałyśmy się do recepcji.Ludzie patrzyli się na nas jak na dziwadła.Wcale im się nie dziwiłam, każda z nas miała rozmazany tusz i splątane włosy.Po fioletowych sińcach pod oczami można było poznać,że nasze noce nie były zbyt przyjemne.To prawda, nie były.Samochód Harry'ego może i był duży, ale niezbyt wygodny.
Wysoka, krągła brunetka siedząca za ladą recepcji, popatrzyła na nas przez chwilę i przewróciła oczami.Ehe miła obsługa.
-Przepraszam was bardzo,ale nie mamy już wolny pokoji.
Odezwała się od niechcenia i wróciła do swojej poprzedniej czynności.Czyli przeglądania czegoś na laptopie.
Katy odwróciła się do nas bezradnie i machnęła ramionami.
-To był ostatni możliwy hotel.Nie mamy teraz gdzie pójść.
Po jej policzkach poleciały łzy.Coonie podeszła do niej i mocno ją przytuliła, szepcząc jej coś do ucha.
W tym momencie mnie oświeciło.
Jeżeli Harry jest znany we wszystkich miastach i krajach, to w Los Angeles na pewno też.Ha a nawet jestem tego święcie przekonana.
Jako, że nie długo miałam się stać jego żoną (czyt.niewolnicą), to dzięki jego nazwisku chyba wszystko mogłam mieć podane na tacy.A raczej my mogłyśmy.Louis i Niall swoją "sławą" powoli dorównywali loczkowi. 
Pewnym krokiem ponownie podeszłam do recepcji, tym razem zwracając jeszcze większą uwagę i zirytowane spojrzenie brunetki.
-Jas co ty robisz?!
Szepnęła Coonie nadal trzymając w ramionach załamaną Katy.
-Cicho mam pomysł
Podeszłam do lady po czym wyjęłam swój telefon.Udałam, że coś klikam.Musiała uwierzyć, że będę do kogoś dzwonić.Przyłożyłam telefon do ucha,w tym samym momencie przyglądając się swoim paznokciom jak jakaś głupia blondynka.
-Halo? Hej jak skarbie tu ja.Tak u nas wszystko dobrze, a właściwie to nie brunetka przewróciła oczami jednocześnie je we mnie w lepiej znaczy no...nie ma miejsc w hotelu.Tak, tak.Chciałam powiedzieć recepcjonistce swoje dane, ale nawet nie dała mi dojść do głosu.Tak na nazwisko Styles...-i w tym momencie brunetka o mało co nie połknęła gumy, którą przez cały czas żuła.Uśmiechnęłam się podstępnie, jednocześnie klepiąc się w myślach po plecach z perfekcyjnego planu-Okej powiem jej.Aha.Ja Ciebie też skarbie.Do zobaczenia, pa pa.
Kobieta wyprostowała natychmiastowo się wyprostowała.Wzięła do ręki słuchawkę od telefonu stacjonarnego.
-H-Halo? P-proszę Pani.Tak przepraszam,już nie będę.Panna Styles przyjechała.Nie,bez Pana Styles'a.Tak,tak wiem.Dobrze zaczekam-odłożyła słuchawkę i popatrzyła tym razem bez przewracania oczami w moją stronę-Czy mogłaby Pani chwileczkę poczekać? Właścicielka zaraz przyjedzie.

Kiwnęłam głową i odwróciłam się do moich przyjaciółek,które stały w miejscu z wytrzeszczonymi oczami.Puściłam im oczko i w podskokach podeszłam.
-Jak ty...? Przecież ona...
-Wystarczyło powiedzieć fałszywe nazwisko.Od dzisiaj mamy nazwiska chłopaków,okej? Ich znają wszędzie,dzięki czemu wszystko będziemy miały podawane w luksusach.
-Pani Styles?
Usłyszałam przesłodzony,kobiecy głos.Odwróciłam się na pięcie,żeby spojrzeć na dość młodą kobietę,z krótkimi blond włosami i małymi zielonymi oczami.Jak się spodziewam była do właścicielka.

Z jej oczu,aż biło przerażenie,a z rąk kapał pot.To przeze mnie? I dobrze.Niech się boi.Dzięki temu będę miała co tylko chcę i jak chcę.Bo chyba nikt nie odważy się postawić żonie Harry'ego Styles'a.
Boże Jasmine!!! Od kiedy stałaś się taką suką?!

-Tak to ja.
Powiedziałam i uścisnęłam wysuniętą wcześniej przez kobietę dłoń.
-Miło mi Panią poznać.Nazywam się Emily Wonder,ale proszę mi mówić po prostu Emily.
Kobieta uśmiechnęła się słabo i po chwili dodała.
-Zaraz dam Pani kluczyki do pokoju.Jak się spodziewam nie jest Pani sama?
-Nie nie,panna Tomlinson i Horan stoją tam.
Pokazałam palcem za siebie i obserwowałam reakcję Emily.Kobieta spojrzała przez moje ramię,na dwie zagadane przyjaciółki,po czym wróciła wzrokiem do mnie.Przełknęła gulę w gardle i rozpięła lekko koszulę,w której było już jej za pewne gorąco.
-Czy Pani m-mąż też ma przyjechać?
Widziałam jak kobieta modliła się w duchu o błogosławieństwo do Boga.Wiedziałam,że zrobi wszystko,żeby tylko Harry,Louis i Niall nie przyjechali.
-Myślę,że tak.Nie wiem,czy dzisiaj czy jutro,może pojutrze.
Machnęłam ramionami,a w duchu śmiałam się do nieprzytomności.Uwielbiałam reakcję ludzi na słowa "Witam jestem Jasmine Styles".Wszyscy przybierali te swoje przerażone miny i starali się być jak najmilsi.
Twarz kobiety natychmiastowo pobladła.Jej zielone oczy zrobiły się zbyt jasne,a usta zrobiły się sine.Przysięgam,że słyszałam jak jej serce bije z zawrotną prędkością.
Kiwnęła głową i podała mi kluczyk do pokoju.



***

-No panowie,który to miał być hotel?

Zapytałem patrząc na Nialla,który trzymał w ręku namierzać,komórki Katy.Nie miałam pojęcia,że zainstalował jej aplikację "gdzie jest moje dziecko".Rozumiem,czip to co innego,ale namierzać w komórce? Niby też dobre.
Nie zrobiłem tego Jasmine,ponieważ miałem nadzieję,że nie będzie na tyle nierozważna,żeby uciekać.Jak widać myliłem się i to ostro.
Współczułem jej tej decyzji.Gdyby siedziała na dupie w domu,za pewne teraz nie miała by przesrane.Myślała,że może bawić się mną od tak? Nie,nie.Byłem dla niej miły z tylko jednego powodu.Bo ją kocham.Co nie oznacza,że przestanę,jeżeli przez kolejne kilka dni będzie miała tortury.Będzie miała wszystko o czym do tej chwili mogła sobie nie wyobrażać.Nie będę krzywdził jej psychicznie,tylko fizycznie.Mam zamiar ją uderzyć? Tak.Mam zamiar ją złamać? Tak.Mam zamiar zrobić wszystko,żeby mnie naprawdę pokochała? Tak.Ja oddałem jej serce,a ona je zniszczyła.Teraz ja zniszczę ją.Kocham ją ponad życie,ale musi mieć jakąś karę.Wiem,że po tym mnie znienawidzi.Będzie chciała się wyprowadzić i będzie wyzywać mnie od najgorszych.Co z tego.Nie chcę krzywdzić mojego Aniołka,ale nie będę tolerował tego co zrobiła.A jeżeli znowu ucieknie....to ją znajdę.I zabiję.
-Skręć w lewo.
Odezwał się Niall cały czas mnie kierując.
Po chwili zobaczyłem nie duży hotel,a na nim neonowy napis "Wonder House".
To tutaj musiały się zatrzymać.Jestem tego pewny,bo po pewnym czasie zobaczyłem swój samochód zaparkowany przy wejściu.Ufff...przynajmniej mojemu maleństwu nic nie jest.
Wiem co sobie teraz myślicie drogie panie "oprócz tego,że damski bokser to jeszcze stawia samochód na pierwszym miejscu zamiast swojej kobiety.Dupek nie facet".
A teraz wyjaśnienia moje panie.Nie jestem damskim bokserem i na codzień nie biję kobiet.Niestety tak samo nie toleruję tego co zrobiła Jasmine.Chciałbym też zwrócić uwagę,że nadal jestem szefem jednego z najniebezpieczniejszych gangów na świecie i bez uczuciowym mordercą.Sprawianie komuś bólu,to nie jest dla mnie ogromny wyczyn.
Druga sprawa.Samochód nigdy nie będzie u mnie ważniejszy niż kobieta.Moja kobieta.Jednak pamiętajcie,że nadal jestem facetem,który tak samo jak reszta interesuje się motoryzacją.
No,no,no.Piękny sobie hotel wybrały.Myślę,że jego szefowa nadal mnie pamięta.Hmmm...panna Emily Wonder.Tak,zdecydowanie mnie pamięta.Jeżeli nie to z przyjemnością jej o sobie przypomnę.Przecież nie da się zapomnieć mordercy swojego męża.I o mały włos mordercy samej siebie.
Wyszedłem z auta zamykając je z hukiem.Poczułem uszczypnięcie na plecach,rękach i łydkach.Zgiąłem się na chwilę w pół.Spojrzałem na Louisa,który w tej chwili mordował mnie wzrokiem.Tak to jego dzieło.Pieprzona moc.
Zaśmiałem się cicho.
-Dobry wieczór wszystkim tu obecnym!
Krzyknąłem na cały hol rozkładając przy tym ręce.Tak,już czuję ten cudowny zapach strachu.Mógłbym go wciągać dniami i nocami.
Wszyscy,którzy poruszali się swobodnie po korytarzu zatrzymali się upuszczając wszystko co mieli w rękach.Nie ważne czy to była komórka,czy walizka.Wszystko upadło na ziemię i zapanowała głęboka cisza.
Prychnąłem i zacząłem kierować się powoli w kierunku recepcji.Wysoka,krągła brunetka wstała zza biurka odkładając słuchawkę telefonu.Czy była ładna? Nie.Wyglądała jak dziwka,którą zawsze i wszędzie można przeruchać.
Ładna była tylko i wyłącznie Jasmine.Nie,nie przepraszam.Ona była piękna.
-Pani W-Wonder j-jest...
-Powiedz jej,że na nią czekam
Nie interesowało mnie co miała do powiedzenia.Wsadziłem ręce do kieszeni.
-Clairy co do cholery znowu chcesz? Mówiłam ci,że jestem zaję...

Kobieta przystanęła w półkroku.Jej wzrok od razu padł na mnie i chłopaków.Uśmiechnąłem się złośliwe i powoli do niej podszedłem.
-O P-Pan Styles,cóż za miła n-niespodzianka.N-Niedawno pańska żona...
Wytrzeszczyłem oczy na jej oczy.Czyżby Jasmine wmówiła tej idiotce,że jest moją żoną? No,no skarbie.Punkt dla ciebie.

Wiedziałem,że była inteligentna i specjalnie użyła mojego nazwiska,żeby traktowali ją lepiej.Mogłem się tego domyślić.
-Gdzie jest moja żona?
Zapytałem totalnie ignorując wszystko co próbowała powiedzieć.
Kobieta przełknęła ślinę.Jej dłonie zaczęły się niemiłosiernie trząść,a łzy spływać po policzkach.O co jej do kurwy nędzy chodziło?

-O-Ona...powiedziała,ż-że m-mam Panu nie mówić
Zacisnąłem dłonie w pięści i zacząłem zmierzać ku niej szybkim i zdecydowanym krokiem.Kobieta zaczęła się cofać,dopóki drogi nie zagrodziła jej otwierająca się winda.Wpadła do niej z hukiem potykając się o własne nogi.Wszedłem za nią i wcisnąłem przycisk zamykających się drzwi.
-Pytam po raz drugi i ostatni.Gdzie ona jest?!
Warknąłem i złapałem jej włosy.Drugą dłonią złapałem jej szyję.Przysunąłem jej twarz na przeciw guzików z piętrami.

-Wciskaj
Powiedziałem i zacisnąłem dłoń na jej szyi.Kobieta chciała nabrać choć trochę powietrza,niestety nikt nie powiedział,że życie jest bez bolesne.Dusiła się własną śliną zaciskając swoje palce na moich.
-Nawet nie próbuj.Chyba,że chcesz skończyć tak jak twój mąż.
Szloch wypełnił ciasne pomieszczenie,jednak po chwili winda ruszyła.Cyferki przeskakiwały z jedynki,na dwójkę,aż w końcu zatrzymały się na szóstce.
-S-sto dwadzieścia t-trz-trzy
Wymówiła numer pokoju nadal walcząc o przynajmniej jeden porządny oddech.
Rzuciłem ją gdzieś pod ścianę i skierowałem się do wskazanego pokoju.Starałem się iść jak najszybciej i jak najciszej,żeby tylko nie obudzić mojego małego Aniołka.
121...122...123.
Przekręciłem gałkę i zakradłem się do środka.Wszędzie panowała ciemność,co oznaczało,że dziewczyny już spały.
Pokój nie był duży,zaledwie dwa pokoje.Wszedłem do jednego,w którym spały Katy i Coonie.Ocho...to te dwie mamy już załatwione.
Poszedłem do drugie i zamknąłem za sobą drzwi najciszej jak się dało.

Na dużym małżeńskim łóżku spała sobie słodko Jasmine.Zakryta po piersi puchową kołdrą,kręciła się w łóżku dopóki nie znalazła sobie wygodnej pozycji.
Podszedłem do niej powoli i przykucnąłem tuż przy twarzy.
Odgarnąłem jej długie,kasztanowe włosy,jednocześnie odsłaniając jej śliczną twarz.Przejechałem palcem po policzku.Mimowolnie uśmiechnąłem się do siebie,ze świadomością,że ona cała jest moja.I tylko moja.Przybliżyłem się do niej i złożyłem czuły pocałunek na czole.
-Odpoczywaj kochanie.Odpoczywaj przed jutrem.I módl się,żeby Bóg miał cię w opiece...
_________________________________________________________________________
HAAAAAAAAAAARRRRRRRRYYYYYYY TY DUPKU JAK MOŻESZ TY,TY!!! UGH...
Nie wiem czemu,ale jestem z tego rozdziału naprawdę zadowolona i mam nadzieję,że wam też się spodoba.
TERAZ WAŻNA SPRAWA DOTYCZĄCA DRUGIEJ CZĘŚCI *.*

Tak myślałam trochę nad drugą częścią i postanowiłam,ze ją napiszę i...będzie ona o ich dzieciach.Dzieciach Jasmine i Harry'ego.Albo to będzie 3 część ;-;
Może w drugiej napisze ich dalsze losy? DOBRA PISZCIE W KOMENTARZACH KTÓRĄ OPCJĘ WOLICIE.
I JESZCZE JEDNO!!!!!!!!!!!!
Kolejna część (2 lub 3 zależy) w której będą ich dzieci,chciałabym napisać z innym bohaterem.Tym razem nikt z 1D.Wiecie będzie to kontynuacja tego ff tylko z kimś innym.Nie wiem np. Justin,Luke Brooks lub ktoś z Janoskians,Colton Haynes,Luke Hemmings...
Mówcie kogo,a będę wybierać i się zastanawiać.

10 komentarzy=kolejny *,*

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 17* część 2

***
-Jezus Katy wciśnij pedał gazu!
Krzyczałam na przyjaciółkę, a w miedzy czasie oglądałam się za siebie czy przypadkiem ktoś nie wychodzi ze szkoły.Mówiąc ktoś miałam oczywiście na myśli Harry'ego.
Mam nadzieję,że jeszcze żaden z chłopaków nie zorientował się o naszym małym planie.
No nie takim małym bo wyjechanie z Londynu to był nie mały wyczyn.
Jak dla dziewczyn, które mają zbyt nad opiekuńczych i chorych psychicznie chłopaków.
Odkąd Louis uderzył Coonie dziewczyna wpadła właśnie na ten pomysł.
Miałyśmy zdobyć trochę zaufania chłopaków,a potem je niecnie wykorzystać.
Wiem co mówiłam ostatniej nocy Harry'emu i wiem, że na pewno nie kłamałam.Tak naprawdę chciałam zrezygnować z pomysłu dziewczyn jeszcze dziś,ale...
No właśnie pozostaje "ale".
Dziewczyny były tak nakręcone na ten "wyjazd", że nie chciałam i sprawiać zawodu.To było silniejsze ode mnie i jak głupia nie zaprzeczyłam.Najgorsze jest to, że wplątałyśmy w to wszystko jeszcze Andy'ego.Poprosiłyśmy go, żeby zajął czymś Harry'ego, gdy będzie w szkole.Skąd wiedziałam,że Harry się zjawi?
Na pierwszej lekcji zorientowałam się o braku teczki.Wiedziałam, że brunet za wszelką cenę będzie chciał mi ją przynieść, a przy okazji mnie odwiedzić.
-Boże nie krzycz na mnie-dziewczyna pociągnęła za swoje włosy.
-Powiedziałaś, że umiesz prowadzić auto!
Krzyknęła Coonie i rozejrzała się po samochodzie.
Tak było to auto Harry'ego, które jakimś cudem było otwarte i miało w środku kluczyki.Ja bym nie zostawiła otwartego samochodu, ale no cóż...jak kto lubi.Najwyraźniej Harry myśląc, że jeżeli wszyscy z całego Londynu boją się go, to nikt mu nie ukradnie auta.Widać był w błędzie.
-Bo umiem tylko to jest takie-dziewczyna pomachała ręką przed twarzą-skomplikowane w obsłudze.
Po chwili jednak udało jej się znaleźć pedał i pojazd ruszył z piskiem opon po asfalcie.
-Spokojnie dziewczyno, bo nas zabijesz.
Powiedziałam i oparłam głowę o szybę.
W ogóle gdzie my jedziemy,co?
Mamy przy sobie tylko kilka ciuchów i trochę pieniędzy,ale gdzie mamy pojechać?
Myślałyśmy nad Nowym Yorkiem,ale jest trochę (bardzo) daleko i zrezygnowałyśmy.Dziewczyny wpadły na idiotyczny pomysł Melbourne, ale to jest kurwa w Australii!! Jak one miały zamiar tam dojechać?!
W końcu jednak wpadłam na pomysł Los Angeles.Wszystkie jakoś przeżyłyśmy ten wybór i zdecydowałyśmy tam pojechać.Wynajmiemy jakiś pokój w hotelu i zatrzymamy się na kilka dni.Mam nadzieję, że pieniędzy starczy.Jeżeli nie to...coś wymyślimy.Szczerze? To nie uda nam się.Prędzej czy później chłopcy i tak nas znajdą,a wtedy wolałabym popełnić samobójstwo niż wpaść w ręce Styles'a.

-Dobra dziewczyny nie wiem jak wy,ale ja się chyba zdrzemnę-powiedziała Coonie rozkładając się na tylnym siedzeniu-Obudźcie mnie jak gdzieś się zatrzymamy czy coś.
Acha po prostu wspaniale podczas gdy ja i Katy będziemy martwić się tym co będzie i jak przeżyjemy,to ona będzie sobie spała.
Jestem trochę ciekawa co teraz robi Harry.Zapewne ustala z chłopakami jakiś plan dzięki,któremu będzie miał zamiar mnie złapać.Albo już za nami jedzie.Może być zaledwie kilka kilometrów od nas.Może nawet kilka metrów.
Boże Jasmine przestań o nim myśleć! Uciekłaś po to,żeby się od niego oderwać! Od tego wszystkiego co było i jest z nim związane! Teraz chcesz żyć normalnie.Normalnie.


***

Kurwa jak ona tak mogła?!?! Przecież było tak dobrze!! Wszystko się układało,a ona zepsuła to w jednym momencie.Wszystko runęło w jednym momencie.
Powiedziała mi te dwa słowa.Dwa słowa,które były dla mnie cholernie ważne.Myślałem,że mówiła prawdę,a tym czasem to wszystko sobie zaplanowała.
-Styles skup się jeżeli chcesz znaleźć swoją dziewczynę.Uwierz mi,żaden z nas tego nie przewidział.Więc ogarnij dupę i zacznij nam pomagać.
Powiedział przez zaciśnięte zęby Louis po czym wznowił rozmowę z Niall'em.
Ma rację,jeżeli chcę znaleźć Jasmine,muszę przestać non stop o niej myśleć.Taa...to niemożliwe,ale cóż...
-Uhh...Dobra,więc macie jakiś plan?
Zwróciłem się do chłopaków podczas,gdy oni grzebali coś w laptopie.Przynajmniej wzięli się za robotę.
Nie miałem pojęcia,jak mógłbym znaleźć dziewczyny.Może razem z Louis'em i Niall'em byliśmy, "trochę" nadopiekuńczy i "trochę" przerażający,ale nie aż tak,żeby wpaść na pomysł wczepienia dziewczynom jakichś nadajników lub czegoś tam namierzającego.Chociaż w tym momencie by to się cholernie przydało.
-Nie,ale wydaje mi się,że wiem gdzie mogły pojechać.
Powiedział Niall kładąc nogi na stolik i nadal wpatrując się w laptop.Boże błogosław mojego przyjaciela.Przynajmniej on ma jakiś pomysł.Nie wiadomo,czy dobry ale ma.
-Naprawdę? Gdzie?

Zapytał Louis i gwałtownie podniósł głowę.Jego oczy były podpuchnięte,jakby płakał.Każdy z nas takie miał.Ale nie płakaliśmy.Nigdy nie płaczemy.To od przemęczenia.
-Pamiętacie,Troy'a? Tego co mieszka poza Londynem.Dostarczał nam ostatnio trochę broni.
Blondyn,odłożył laptopa i pociągnął łyk z puszki piwa.

Troy? Nie kojarzę,chociaż...może mówi o tym dzieciaku.Był ktoś u nas nie dawno,ale nie jestem pewien,czy nazywał się Troy.Dobra nie ważne.
-No to co z nim?

Zapytałem i odgarnąłem swoje włosy na bok.
-Napisał mi,że widział jak twój samochód przejeżdżał obok jego bloku.Myślał,że po niego idziesz,bo coś nie tak zrobił,ale potem zobaczył jak kierujesz się na trasę do Los Angeles.
Otworzyłem szeroko oczy i natychmiast podniosłem się do podniosłem się do pionu.
-To dziewczyny,to na stówę były one.Ukradły mi z przed szkoły samochód.
Zacisnąłem dłonie w pięści i przypomniałem sobie jak Jasmine wsiadała pośpiesznie do auta,ale przedtem spojrzała mi w oczy.Ten ostatni raz spojrzała mi w oczy.Pokazywały ból,smutek,ale i miłość i tęsknotę.W takim razie czemu uciekła? Nie mam pojęcia,ale wiem jedno.Jak ją znajdę przestanę grać,tego miłego Harry'ego Styles'a,którego zgrywałem do teraz.Pokażę jej swoje prawdziwe oblicze.To,którego nigdy miała nie zobaczyć...
-No panowie,w takim razie wracamy do naszego królestwa.Los Angeles to najgorsze miasto,które mogły w tej opcji mieć...


__________________________________________________________________________
WOWOWOWOWOWOOWWO SIĘ POROBIŁO,SIĘ POROBIŁO :o

I teraz mamy TAKI BIG POWRÓT ^^
Jak widzicie fanfiction zostało wznowione i wszyscy się cieszymy ^^ jeeeej
Jednak rozdziały i tak będą raz na tydzień.Chyba,że uda mi się jakimś cudem szybciej pisać.O a niedługo ferie,więc będzie dużo czasu.
Uuuuu teraz do szkoły ;-; ta przeklęta środa :p

ALE JEDNAK ZADBAM O KOMENTARZE KOCHANI ;***

10 KOMENTARZY= NEXT <3
Do zobaczenia!!!!























sobota, 1 listopada 2014

Zawieszam ._. :C

Ja wiem,że mnie teraz z całego serca nienawidzicie i chcielibyście kolejny rozdział,ale tak bardzo was przepraszam :cc
Mam od cholery nauki,która no nie oszukujmy się nie idzie mi dość dobrze.

FANFICTION NIE ZOSTAJE ZAWIESZONE NA ZAWSZE :)
MAM ZAMIAR WZNOWIĆ DZIAŁALNOŚĆ OD NASTĘPNEGO ROKU.

W tym czasie zdążę napisać kilkanaście rozdziałów i od nowego roku będę je dodawała regularnie:)

JESZCZE RAZ BARDZO PRZEPRASZAM :(

KOCHAM <3

sobota, 13 września 2014

Rozdział 17* cz.1

-Mogliby w końcu zmienić kłódki w tych szafkach.
Jękneła Katy trzaskając swoją szafką.Co prawda to prawda.Kłódki w szafkach były nieco zardzewiałe,dlatego strasznie ciężko się otwierały i zamykały.
Zaśmiałam się cicho z naburmuszonej dziewczyny i zaczęłam powoli maszerować do swojej klasy.
Dosyć długi czas nie było nas w szkole,ale dyrektorka usprawiedliwiła naszą nieobecność.
Sama widziała co się stało kilka dni temu, więc nie miała do nas żadnych zarzutów.
Od czasu wejścia do budynku wzrok wszystkich uczniów skupiał się na nas.Nie powiem było to trochę krępujące, ale co mogę poradzić na to, że jestem dziewczyną jednych z najniebezpieczniejszych ludzi w Londynie.
Nikt nie chciał usłyszeć słów w stylu "masz przejebane u Styles' a".
Wszyscy wiedzieli co to oznacza, dlatego starali się trzymać jak najdalej od problemów.
Ale szczerze mówiąc myślałam, że Harry naprawdę nie ma serca i jest tylko zimnym skurwysynem.
Tak samo jak w wieku 7 lat wierzyłam w Świętego Mikołaja.
Na tej podstawie jedno wyklucza drugiego.Harry jest słodki i kochany, a Święty Mikołaj nie istnieje.
Dobra przyznam,że czasem Harry potrafił być przerażający i nie panował nad swoją złością.
Wtedy jak mnie uderzył po raz pierwszy myślałam, że tak będzie wyglądało moje życie do końca.
Będę przychodzić do domu i od razu dostanę w twarz.Odezwę się nie chcący dostanę w twarz.
Potem mi cała złość zeszła i wybaczyłam mu.Po prostu nie mogłam się na niego gniewać.
-I powiedziałam mu,że muszę was gdzieś dzisiaj wyciągnąć, bo dawno nie byłyśmy gdzieś same, ale on się nie zgodził i...
Popatrzyłam na Coonie i posłałam zdziwioną minę.
Najwyraźniej na chwilę "odpłynełam", dlatego nie wiedziałam o czym mówiła przyjaciółka.
-Ymm...Ja nie w temacie.O czym mowa?
Zapytałam i głupio się uśmiechnęłam,żeby tylko nie była na mnie zła.
Coonie była typem osoby, która nie lubi być ignorowana i traktowana nie równo z innymi.Pamiętam jak zawsze w podstawówce dostawałam od niej po głowie, bo nigdy nie słuchałam co ma do powiedzenia.Jak widać zostało mi to do dzisiaj.
-Ughh...Jasmine!!
Powiedziała dziewczyna zakładając ręce na piersi.Posłała mi to swoje zirytowane spojrzenie i przewróciła oczami.
-Mówiłam,że pytałam się dzisiaj Louis'a czy mogłybyśmy się spotkać.No wiecie my razem, taki babski wieczór.Albo wygoniłybyśmy z domu, któregoś z chłopaków, albo poszłybyśmy na imprezę!!
Przy ostatnich słowach dziewczyna podniosła ręce do góry i zaczęła nimi wymachiwać.
Impreza? Hmmm...To może być całkiem niezły pomysł.
***
"We things a lost in the fire, fire, fire..."
Podśpiewywałem sobie cicho jedną z piosenek zespołu Bastille.Według mnie byli całkiem nieźli,dlatego nic do nich nie miałem.
Z łatwością wymijałem wszystkie auta, żeby dotrzeć jak najszybciej do szkoły mojego aniołka.
Jasmine znowu zapomniała jeden ze swoich teczek i zostawiła ją na kanapie.Dlatego postanowiłem złożyć jej krótką,a zarazem przyjemną dla nas wizytę.
Ale dobra przyznam się.Chciałem też zobaczyć reakcję tych wszystkich przestraszonych uczniów i nauczycieli.Zawsze wybudzałem strach we wszystkich osobach, które nasłuchały się o mnie różnych historii.
Niektóre są prawdziwe, a niektóre wyssane z palca.
W pewnym momencie zobaczyłem już w oddali znajomy mi budynek.
Zapakowałem na szkolnym parkingu nie zważając na to do kogo należy to miejsce.Założyłem na nos czarne raybany i wyszedłem z samochodu biorąc przy okazji teczkę.
Już nie mogę się doczekać, aż zobaczę mojego małego aniołka.
Po tym ile przyjemności jej wczoraj dostarczyłem i jak powoli dochodząc krzyczała moje imię, zorientowałem się, że muszę opiekować się nią jeszcze bardziej.
Nie pozwolę żeby ktokolwiek ją skrzywdził, bo przysięgam nie ręczę za siebie.Chuj mnie to obchodzi kto to będzie.Dziewczyna czy chłopak bez różnicy, nikt nie może jej skrzywdzić.
Jakbym musiał dostałby nawet jej własny brat.
Otworzyłem drzwi wejścia do szkoły, a wzrok wszystkich JAK ZAWSZE skierował się na mnie.
Każdy stał jak najbliżej swojej grupy przyjaciół myśląc,że tym sposobem są bezpieczniejsi.
Pff...gówno prawda.
Teraz tylko musze się dowiedzieć gdzie jest Jasmine.
Spojrzałem na uczniów i wybrałem sobie na ofiarę jakiegoś kujona.
Sami wiecie pedalaski sweterek, grube okulary i włosy przylizane żelem.
-Ej młody chodź tu.
Pokazałem na niego palcem i ruchem ręki go przywolałem.
Tęczówki chłopaka w jednym momencie się rozszerzyły, a głowa pokręciła w prawo i lewo na "nie".
Moje brwi się zmarszczyły,bo tak naprawdę to nikt mi nie odmawiał.
-Chodź tu kurwa.
Warknąłem do niego i podniosłem ton głosu.
Tym razem chłopak szybko do mnie podbiegł i stanął metr przede mną.
Miał spuszczony wzrok lub patrzył, w każdą inną stronę tylko nie w mnie i w moje oczy.Gdybym był nim prawdopodobnie postąpiłbym tak samo.
-Gdzie jest Jasmine Moore?
Zapytałem bawiąc się rombkiem teczki.Lepiej żeby mały odpowiedział szybko bo zaczynam tracić cierpliwość.Wiecie,że moja cierpliwość miała pewne granicy,a on zaczynał je przekraczać.
-Ale j-ja nie...
Przewróciłem oczami.Złapałem go za sweter i podniosłem do góry.Jego plecak upadł na podłogę,a wszystko co było w środku rozsypało się po korytarzu.
-Gadaj kurwa gdzie ona jest,bo nie mam całego pieprzonego dnia.
Warknąłem i popatrzyłem mu głęboko w oczy.
-Jest w sali numer 12...
Zanim zdążył dokończyć moim oczom ukazała się żadna inna jak kochana dyrektorka.
Jej wzrok był zdeterminowany i cały czas trzymał się na mnie.Stawiała szybkie i nie pewne kroki,żeby nie pokazać strachu.Tak jak inni.Starała się nie opuszczać głowy,ale nie wszystko jak widać szło po jej myśli.
Zwilżyłem usta językiem i arogancko się uśmiechnąłem.Puściłem chłopaka i zacząłem kierować się w kierunku kobiety.
Kątem oka zauważyłem jak mały poprawia swój sweter i zbiera książki z ziemi.
Pff..dziwię się,że go jeszcze w z tej szkoły nie wybili.Z tego co się mogę domyślić był dręczony przez,każdego napotkanego ucznia.Skąd wiem? Sam tak przecież robiłem.
Pamiętam jak,każdy kto odezwał się do mnie nie pytany odrazu dostawał w ryj.
Takim właśnie sposobem wyrobiłem sobie reputację w Londynie i jeszcze kilku innych miejscach.
-Witam panią dyrektor!!
Krzyknąłem i rozłożyłem ręce jakbym chciał ją przytulić.
Oj nie,nie ja przytulam tylko Jasmine.
Kobieta przewróciła oczami i założyła ręce na klatkę piersiową.
-Witaj Harry.Czemu co tutaj robisz? Z tego co wiem to skończyłeś już szkołę. 
Jej wzrok wylądował na podłodze.
Wiedziałem,że wy myślach mówiła sobie "Nie patrz w jego oczy, nie patrz w jego oczy"
Ale cóż....Jak wiadomo ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła.
-Przyszedłem po Jasmine. 
Odpowiedziałem tym razem szorstko.
Wiecie, że nie lubię durnych gierek.
-Nie weźmiesz jej stąd.
Powiedział męski głos, który dochodził zza moich pleców.
Wiedziałem kto to jest. 
"Przyjaciel" Jasmine.Poznaliśmy się w klubie i to niezbyt miło.
Moje ręce automatycznie zacisnęły się w   pięści, a mięśnie napieły. 
-Skąd masz tą kurwa pewność?
Warknąłem i powoli odwróciłem się w jego stronę.
Brązowe, postawione i zgarnięte na bok włosy, tatuaże, kolczyki i z...180 centymetrów wzrostu? 
Pff...nie wiem,ale na pewno byłem o wiele od niego wyższy.
Jeżeli bym chciał, to zabiłbym go tu i teraz.
Ale bądźmy szczerzy.Nie chcę wszczynać nie potrzebnej afery.
-Nie mam jej.Ale wiem jedno.
Powoli do mnie podszedł i przybliżył swoją twarz do mojej.
-Pilnowałbym swojej dziewczyny i jej przyjaciółek, bo nie wiadomo jak i kiedy mogą sobie wybrać czas na ucieczkę. 
Poczułem wibrację w kieszeni i dźwięk dzwonka.Wyjąłem telefon i przeczytałem nazwę "Louis".
A ten jak zawsze musi wybrać odpowiednią chwilę na głupoty.Zawsze tak było.
-Halo?
Powiedziałem i czekałem na odpowiedź.
Słyszałem z dyszący głos i jakieś przyspieszone kroki.
-Halo Louis!!
Po chwili coś się zatrzymało i usłyszałem głos chłopaka.
-Kurwa stary dziewczyny są już poza Londynem!
________________________________________________



MOŻECIE MNIE NIENAWIDZIĆ!!