środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 10*

-Dobrze Coonie powiedz to jeszcze raz,tylko wolniej i powoli-powiedziała Katy wycierając zaschniętą krew z jej policzka.Coonie wzięła głęboki wdech i mocniej otuliła się kocem.
-N-No dobrze,rano gdy poszłam przejść się do parku,po drodze spotkałam...Właśnie nie uwierzycie kogo spotkałam!!!!
Humor Coonie diametralnie się zmienił co sprawiło szok na twarzy mojej i Katy.Do tego momentu myślałyśmy,że dziewczyna była smutna i za dużo by nam nie powiedziała.Ale jak widać ten "Ktoś" musi być naprawdę kimś ważnym.
-Dobrze słonko tylko się tak nie unoś,bo zrobisz sobie jeszcze więcej siniaków.
Katy położyła dłonie n ramionach dziewczyny i lekko popchnęła ją na kanapę.
-Dobrze,dobrze....Ale to nie zmienia faktu,że nadal mi nie uwierzycie!
Westchnęłam równo z Katy i oddałyśmy jej głos.
-Spotkałam Andy'ego!!!
Jej krzyk był tak donośny,że dosłownie wywaliło mi bębenki.
-O czym ty mówisz?-odezwałam się po raz pierwszy w tej rozmowie.Szczerze? To imię Andrew-Bo Andy jest skrótem-Kogoś mi przypominało.Ale cóż,to pewnie tylko omamy.
-Tylko mi nie mówicie,że go nie pamiętacie?! Kurwa dziewczyny! Serio macie aż tak słabą pamięć?!
Katy popatrzyła się na mnie wzrokiem mówiącym "O kim ona do cholery mówi?!"
Posłałam jej to samo spojrzenie i  z powrotem zwróciłam cała uwagę na Coonie.
-Coonie jeżeli boli cię głowa czy cokolwiek innego to po prostu nam powiedz,bo my za boga nie wiemy o kim ty mówisz kobieto?!
Dziewczyna westchnęła z poirytowaniem i położyła dwa palce na przedniej części nosa.
-Kurwa dzieci specjalnej troski-warknęła i popatrzyła na nas surowym wzrokiem-Andrew,Andrew Bismarck.Nadal nie pamiętacie?
Andrew Bismarck,Andrew Bismarck...kim on do chuja jes...O MÓJ BOŻE!!
-Tylko nie mów,że...on wrócił?!-Krzyknęłam i jak poparzona podniosłam się z fotela przy czym niechcący drapnęłam Katy paznokciem.
-Ał!...Kurwa Jasmine mogłabyś troszeczkę uwarzać?
-Ymmm...Tak,tak przepraszam.-odpowiedziałam mimo mojego nagłego przypływu energii.
Teraz pewnie zastanawiacie się kim jest Andy,prawda?
O tuż Andy to wysoki brunet o ślicznych niebieskich oczach i karelowych włosach.Z wielkim poczuciem humoru i wielką troską o swoich najbliższych.Poznałyśmy go gdy byłyśmy w ósmej klasie.Wtedy jeszcze wszyscy mieszkaliśmy w Glasgow.
Andrew był/jest naszym najlepszym przyjacielem.Każdą możliwą minutę spędzałam z nim i dziewczynami,które jeszcze wtedy także mieszkały w Glasgow.
Andy był beztroskim chłopakiem z tysiącem myśli na minutę.Zawsze pomagał nam w każdym problemie nawet jeżeli była to jakaś głupota.Ale niestety wspaniały początek ma zawsze smutny koniec.Pod koniec roku szkolnego Andy musiał się wyprowadzić do Miami bo jego mama dostała tam lepszą pracę.Szczerze? to nie wiem jak w Miami można zdobyć lepszą pracę niż tutaj w Londynie albo w Glasgow.
Jak widać Andy jednak wrócił.I w najbliższym czasie zamierzam się z nim spotkać.
-Ok ok,jeżeli spotkałaś się z Andy'm to dlaczego masz te wszystkie siniaki?
Zapytała Katy i wskazała na posiniaczoną twarz dziewczyny.
-Moment,moment dajcie mi dokończyć.Jak już mówiłam spotkałam się z Andrew i poszliśmy się przejść do parku.Z uwagi na to jak dobrze znacie moje szczęście w połowie spaceru musiał się wpierdolić Louis i wszystko zepsuć.Podszedł do nas i oprócz popchnięcia Andy'ego i uderzenia go w twarz nic nie zrobił.Nic nie zrobił przy ludziach oczywiście.Jak tylko wróciliśmy do domu od razu rzucił się na mnie z pięściami...A resztę to już znacie-Kilka ostatnich słów  Coonie powiedziała na jednym wdechu.Nawet nie zauważyłam gdy po jej policzkach zaczęły lecieć gorzkie łzy.Było mi jej naprawdę żal.
-Ja go kurwa kocham!!
Jej słowa zupełnie zbiły mnie z tropu.Jak ona może kochać mordercę?! Spojrzałam ukradkiem na Katy,która siedziała mocno nad czymś zamyślona.
-Ehh...Coonie znasz go od trzech dni i już mówisz,że go kochasz? Dziewczyno on właśnie cię pobił a ty masz zamiar nam powiedzieć,że to nic?!
Dziewczyna westchnęła i spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
-Co ja mam ci powiedzieć?! CO?! Nie wiem jakim cudem tak szybko go pokochałam bo sama dobrze wiesz,że jeszcze nigdy nie zakochałam się tak szybko w jakimś chłopaku.Spędzałam z Louisem dużo czasu i on naprawdę jest całkiem fajnym gościem.
Pomyślałam przez chwilę nad jej słowami.Przypomniała mi się scena gdy zapytałam Harry'ego czy mnie kocha.Mogę powiedzieć,że byłam zadowolona z jego odpowiedzi bo z jednej strony chciałam,żeby mnie kochał,ale z drugiej może gdybym mu się nie spodobała to by mnie zostawił w spokoju i znalazł sobie inną?
-Dobrze Coonie jak chcesz...
Po chwili ciszy usłyszałyśmy głośne kroki i zamykanie drzwi frontowych.Oho chyba Harry wrócił.
Razem z dziewczynami wstałyśmy na równe nogi gdy zamiast jednego chłopaka zobaczyłyśmy ich trzech.A w tym Louisa.Jednak coś mi się nie zgadzało.Każdy z chłopców-Harry i Niall-byli zadowoleni tylko Louis miał smętną minę.I z tego co widziałam to w jego oczach był jakiś smutek.
-Louis?! co ty tu robisz?!- usłyszałyśmy donośny głos Coonie,która w tym momencie chowała się za mną i Katy-Masz zamiar zafundować mi powtórkę z rozrywki?!
Wskazała palcem na swoją twarz.
Mina chłopaka odrazu posmutniała i wyglądał jakby miał zaraz się popłakać.
-Nie Coonie ja...Ja naprawdę przepraszam...ja nie chciałem.
Chciał podejść do dziewczyny jednak razem z Katy zagrodziłyśmy mu drogę.
-Dziewczyny,proszę dajcie mi z nią porozmawiać-powiedział niemal błagalnie i lekko nas odepchnął na bok.
-Nie uważasz,że za dużo krzywdy jej już wyrządziłeś?!-warknęłam i nie chętnie się odsunęłam.
-Jasmine
Usłyszałam ostrzegawczy ton głosu Harry'ego,a potem zostałam opleciona przez jego ramiona.
Przewróciłam oczami i nie chętnie przywarłam plecami do jego torsu.
-Złość piękności szkodzi kochanie-szepnął do mojego ucha i pocałował jego płatek.Nie panowałam nad tym gdy po moich plecach przebiegły dreszcze,a policzki przybrały kolor ciemnego-różu.
Jakimś cudem zignorowałam błądzące ręce Harry'ego i spojrzałam na Coonie i Louisa.Aktualnie stali na środku salony i mocno się przytulali.Louis gładził plecy dziewczyny,a ta płakała w jego ramię.Nic nie poradziłam na to gdy z moich ust wydobyło się ciche "Awww...".




Jest już grubo po 22.00,a Coonie,Louis,Katy i Niall wyszli jakieś pół godziny temu.Jeszcze trochę porozmawialiśmy i wygłupialiśmy się do czasu aż Katy nie usnęła w ramionach Niall'a.Mogę śmiało powiedzieć,że trochę się zbliżyłam do chłopaków,zarówno jak i do Harry'ego.
Teraz leżę w sypialni mojej i Harry'ego czytając jakąś komedię romantyczną.Chłopak aktualnie bierze prysznic i z tego co słyszę to lubi pod nim śpiewać.Muszę przyznać,że ma naprawdę piękny głos.Z taką lekką chrypką.Myślę,że Harry nie jest wcale taki zły jak myślałam.Jest naprawdę miłym i troskliwym chłopakiem tylko czasem traci panowanie nad złością i to wszystko wymyka mu się spod kontroli.Ale w końcu obiecałam,że dam mu tą szansę.
Po chwili poczułam jak materac łóżka kołysze się pod czyimś ciężarem a para ramion oplata mój brzuch.
-Co czytasz?
Usłyszałam pomruk Harry'ego.Pochylił się nade mną i złożył pocałunek na moim policzku.
-Nic,nic i tak już skończyłam.
Powiedziałam i odłożyłam książkę na szafkę nocną.
-Idziemy spać?
Zapytałam się chłopaka i otuliłam kołdrą.Jako odpowiedź uzyskałam tylko jedno znaczne kiwnięcie głową,a po chwili zostałam przyciągnięta do torsu chłopaka.
-Dobranoc Kochanie
-Dobranoc Harry

_____________________________________________________________________________________________
Witam Koteczki po dosyć długiej przerwie.Przybywam do was z rozdziałem 10 i najszczerszymi przeprosinami ode mnie!!! 
Niestety nie mam za dużo czasu na pisanie notki więc powiem,że kolejny rozdział będzie szybciej niż ten.

10 komentarzy=Kolejny Rozdział ;*

12 komentarzy: