niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 19*

***

Ból.Mdłości.Brak poczucia wartości.Samotność.Skrucha.Cierpienie.Smutek.Naiwność,Nienawiść.Zmieszanie.Przerażenie...

Wszystkie uczucia powtórzyły się,gdy po raz trzeci dostałam siarczyste uderzenie w policzek.
Moja głowa zwisała w dół,a z ust leciała strużka krwi.Zarówno ręce jak i nogi przywiązane były do krzesła.Włosy opadały na twarz,przyciągnięte przez gorzkie łzy przykleiły się do policzków.Przez zaschnięte usta nie mogłam wymówić ani słowa.Jedyne co z nich wylatywało to szkarłatna ciecz,której chciałam się jak najszybciej pozbyć.Nienawidziłam jej smaku,widoku,zapachu.

Podniosłam spuchnięte oczy patrząc na wysoką postać przede mną.W tej ciemności jedyne co widziałam to kształt.
Po chwili obcy odszedł zamykając drzwi z hukiem.

Głęboki szloch wydał się z moich ust,a ja w tej chwili żałowałam,że kiedykolwiek dałam się namówić na ucieczkę od Harry'ego.To co mówiłam mu naszej,ostatniej nocy było prawdziwe.Ja kochałam jego,a on mnie.Nie powinnam była od niego uciekać.
W tym momencie poczułam ból przez brak mi jednej z najważniejszych dla mnie osób.Chciałabym,żeby teraz mnie przytulił,namiętnie pocałował i powiedział,że wszystko będzie dobrze.Ale tak się nie stanie.Bo ja jestem w Los Angeles,a on nadal siedzi w Londynie.Pewnie nie zdaje sobie nawet sprawy,że znowu zostałam porwana.
Boże,a gdzie dziewczyny?! Coonie siedzi pewnie w jakimś kącie cholernie,przerażona,a Katy jak to Katy walczy o wolność czym się tylko da.Ta...jest dość ostrą zawodniczką.




Upłynęła godzina,może dwie,a ja nadal siedziałam w tej samej pozycji,w tym samym miejscu.

Nie wiedziałam jak długo ten ktoś zamierzał mnie tu trzymać.Krew,która ciekła z nadgarstków,policzka i ust,dawno zaschła.Moje nadgarstki i kostki w ciągu tych kilku godzin zaczynały powoli wychodzić z sznurów.Te dwie godziny jednak na coś się przydały.
Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły,a z nich wyszła wysoka postać niosąc coś w rękach.
Załkałam,gdy zobaczyłam jak podchodzi do mnie a następnie przybliża swoją twarz do mojej.
Zamknęłam oczy,spuściłam głowę i przygotowałam się na kolejne tortury.
Gdy nie nadeszły otworzyłam powoli powieki,czując jak duża dłoń podnosi mój podbródek.

Ten zapach.Znałam go,tak dobrze go znałam.Pomieszanie mięty i tytoniu było bliskie mojemu sercu.Przez chwilę pomyślałam,że mógł być to Harry,jednak przypomniałam sobie,że on mnie kocha i nigdy by mnie nie skrzywdził.Jednak coś głęboko w moim sercu,mówiło,że osoba która stoi przede mną to właśnie on.Nie wierzyłam w to.Nie mogłam.Ktoś kto jest dla mnie cholernie ważny,zrobiłby mi takie coś?!
Tak,nie wierzyłam w to i był to duży błąd.Bardzo duży błąd.
Spojrzałam na twarz sprawcy,a pierwsze co rzuciło mi się w oczy to szmaragdowe tęczówki.

Oddech uwiązał mi w gardle,a serce w jednym momencie pękło na pół.
-H-Harry?
Twarz sprawcy wykrzywiła się w podstępnym uśmiechu,a z ust wyleciał głęboki chichot.
Jego dłoń pogłaskała mnie po policzku.Potem poczułam dwa siarczyste uderzenia i osoba odsunęła się o krok.
-Nawet nie wiesz jak dużo bólu sprawia mi robienie go tobie.Wiesz,że mogłaś tego uniknąć Aniołku?

Załkałam,gdy głos okazał się należeć do Harry'ego.
A jednak,ta mała cząstka serca miała dużo racji.
-H-Harry,ale d-dlaczego...?

Chłopak ponownie do mnie podszedł i ukucnął.
-Nawet nie wiesz jak bardzo mnie zraniłaś.Nie powinnaś uciekać-uśmiechnął się podstępnie i zaczął dłonią zjeżdżać niżej i niżej-Ale jak to ludzie mówią,człowiek uczy się na błędach.
Zjechał na mój brzuch,a jego zimna dłoń wkradła się pod moją koszulkę.Jego uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy,pod czas gdy mnie skręcało w środku.

Jego zimna dłoń powędrowała pod linię piersi,a mnie w tym momencie ścisnęło w gardle.Z oczu polało się jeszcze więcej łez.
Jego prawa ręka powoli uwolniła moje stopy,a następnie nadgarstki ze sznurów,pod czas gdy lewa nadal błądziła po mojej klatce.

Złapałam w dłonie obolałe nadgarstki dokładnie je rozmasowując.Spojrzałam na Harry'ego i stanowczym ruchem wyciągnęłam jego rękę spod mojej koszulki.
Przybrał poważną minę,żeby następnie przygwoździć mnie do ściany.
Mój oddech stał się cięższy.Spojrzałam wprost w zielone oczy chłopaka,jednak natychmiast tego pożałowałam.Nie były zielone,były czarne,czarne jak smoła.
Popatrzył na mnie z pożądaniem i brutalnie wpił się w moje usta.Zabolało mnie to,że miłość w jego oczach nagle wygasła.Już nie traktował mnie jak najważniejszą rzecz na świecie,tylko jak zwykłą,pustą szmatę.
Nie odwzajemniłam "pocałunku",za co zostałam ukarana mocnym klepnięciem w tyłek.

Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i z całej siły go odepchnęłam,co mnie zdziwiło podziałało.Powolnym krokiem przeszłam w kąt i opadłam z hukiem na podłogę.Nie wiem jak i dlaczego.Może to przez moje zmęczenie? Przerażenie? Cokolwiek to było sprawiło,że moje siły opadły minimalnie.
Za nim się obejrzałam,moje powieki bezwładnie opadły,otaczając mnie w ciemności.


***

Patrzyłem jak jej bezwładne ciało leży na suchej,zimnej powierzchni piwnicy i w tym momencie poczułem jak moje serce zostaje rozdzierane kawałek po kawałku.Niesamowity w nim ból uświadomił mi,że zachowałem się jak totalny chuj i mimo,że na to nie zasługiwała,zrobiłem to.Zniszczyłem jej ciało,umysł,psychikę...
Zniszczyłem miłość mojego życia.
Dobrze wiedziałem jaka jest delikatna i jak jej kruche ciało reaguje,na każde uderzenie.
Powoli do niej podszedłem i kucnąłem obok.Na jej twarz opadały ciemne fale włosów.Westchnąłem ciężko i podniosłem swojego Aniołka.
Jej powieki zatrzepotały,na chwilę ukazując jej piękne,brązowe oczy.
-Tak bardzo cię przepraszam Jasmine.Tak bardzo cię przepraszam.
Popatrzyłem na jej ciało.
Wszędzie widniały siniaki,ciekła krew lub pojawiały się zadrapania.
Zaniosłem dziewczynę do sypialni i położyłem dziewczynę na jedwabnej pościeli i zająłem miejsce obok.
Przykryłem nas kołdrą.Splątałem razem nasze nogi i objąłem wokół talii.Wtopiłem nos w jej włosy,zaciągając się jej pięknym zapachem.
Mój mały Aniołek.
-I wish that I could wake up with amnesia...
And forget about the stupid little things...